Nie wiem, ale być może to ta piosenka sprawiła, że wobec lalek mam tyle pozytywnych emocji..
Tę właśnie śpiewał mi Tato, ilekroć mnie usypiał.
Tak więc nasłuchałam się jej od urodzenia :)
Wprawdzie "osobiście" nie pamiętam, ale mam do niej ogromny sentyment.
Tę też miałam śpiewać mojej córeczce, ale cóż - zamiast córeczki pojawił się Antoś ;) i jakoś mi to do niego nie pasuje :)
O ile imienia dla synka nie mogłam wyklarować w głowie długo, o tyle dla dziewczynki znałam od zawsze-Emilka:)
Po ostatnich fascynacjach pracami Tatiany Conne-stwierdziłam, że oszaleję, jeśli nie spróbuję zrobić własnej lalki.
"Doświadczenie" już miałam - zdobyte w pierwszej dekadzie swego życia :) Pierwsza moja lalka zrobiona była z 2 krzyżakowo związanych kredek, wypchanej watą głowy i rudych włosów z poprutego swetra :)
Ile było zabawy! A bardziej chyba satysfakcji :))
No i jest...
Emilka.
To zapewne nie ostatnia!:)) Bo do ideału BARDZO daleko. Mnóstwo rzeczy do dopracowania.
W sumie projekt w głowie różnił się ZNACZNIE od efektu. Ale zawsze tak jest!
Chwała "niepotrzebnym" ścinkom materiałów ! Dla takiego 20cm "drobiazgu" każdy kawałek może się przydać :)
Dodam jeszcze, że nie dziwię się, że ceny tych pięknych, prawdziwych, są tak wysokie..
Praca nad nimi, to ooooogrom czasu i wytrwałości.........
Dodam, że wykrój lalki robiłam sama. Wymaga to niestety cierpliwości,ciągłego sprawdzania i modyfikacji. Ale wolę tak, niż zakupić-jeśli to w ogóle możliwe-i nie być zadowoloną z efektu..
pozdrawiam bardzo słodko
a.